Gdy chłop kupuje motocykl...

czyli o kryzysie wieku średniego, wyjawianiu sekretów oraz (dla)czego nigdy nie mają dość z Panami Grzegorzem Sikorą, Tomaszem Lorkiem i Adamem Myrczkiem, którzy wystąpią w najnowszej farsie „Z Twoją córką? Nigdy!” Z aktorami Teatru Polskiego w Bielsku-Białej rozmawia Patrycja Kiepiel.

Czy Panowie zaklasyfikowaliby się jako osoby przeżywające kryzys wieku średniego?

Grzegorz Sikora: (śmiech) Tak myśleliśmy, że Pani od tego zacznie…

Tomasz Lorek: Pewnie każdy coś takiego przechodzi, jeden wcześniej, drugi później… Myślę, że wielu z nas wpada w rutynę, która jest pierwszym krokiem do kryzysu. Dzisiejszy świat absorbuje nas do tego stopnia, że przestajemy zwracać uwagę na to, co ważne. Myślę, że nasza sztuka skłania do takiej refleksji. Oczywiście nie chcemy uprawiać jakiejś filozofii ani moralizować. Naszym głównym celem jest dobrze się bawić. Uważam, że wiele stereotypów jest po prostu śmiesznych, ale zarazem ciekawych, ponieważ dotykają one w sposób lekki i humorystyczny rzeczy, które dzieją się także w naszym życiu.

GS: Może kryzys wieku średniego przejawia się tym, że facet wiesza na ścianie koszulkę, opaskę kapitana i zdjęcie gościa, który gra w jego ulubionym klubie piłkarskim (pokazuje równocześnie omawiane przedmioty na ścianie obok swojego stanowiska w garderobie)?

Adam Myrczek: Ja myślę, że kryzys ten może objawiać się różnie – jeden wiesza koszulki, drugi kupuje motocykl, a  trzeci – nowy samochód.

Skąd wziął się pomysł na wystawienie akurat tej komedii?

GS: Tytuł zasugerował nam Pan Dyrektor Witold Mazurkiewicz. To właśnie on miał w swoich annałach farsę, którą wybraliśmy spośród wielu. Ta sztuka bardzo nam się spodobała, ma potencjał i wydaje się być zaskakująca. Nie chcemy zawczasu zdradzać, jak bohaterowie spektaklu przejawiają kryzys wieku średniego, żeby nie zepsuć widzom przyjemności oglądania.

TL: Co do pomysłu na przedstawienie… Pracujemy w Teatrze we wspaniałej atmosferze i stwierdziliśmy, że nigdy nie mamy dość. I tak powstała Scena Inicjatyw Aktorskich. Zespół Teatru Polskiego w Bielsku-Białej jest bardzo kreatywny. Nie poprzestajemy tylko na tym, co proponuje nam Dyrektor, ale również ze swojej strony chcemy coś zaproponować. Pragniemy rozwijać się w różnych kierunkach i chcielibyśmy robić to razem.

Panowie chyba czytają mi w myślach, bo wyprzedzili moje pytanie na temat historii powstania Sceny Inicjatyw Aktorskich. A czy mogę jeszcze prosić o uchylenie rąbka tajemnicy i zdradzenie fragmentów fabuły „Z Twoją córką? Nigdy!”? Może usłyszymy coś o postaciach, które gracie?

TL: Możemy udzielić ogólnych informacji. Jest to historia dwóch małżeństw. Znają się od lat, przyjaźnią od lat studenckich. Chcąc nie chcąc, są w średnim wieku. Uważam, że ciekawą rzeczą w sztuce będzie scenografia. Mamy problem z pokazaniem dwóch mieszkań oraz dwóch łóżek na jednej scenie. Nie wiem, czy mogę zdradzić, ale wpadliśmy na pomysł, żeby stworzyć jedno łóżko, które będzie obracane… Współczesne środki techniczne są w stanie nam pomóc, musimy to tylko zrobić w taki sposób, żeby widz się w tym wszystkim połapał.

GS: Reszta niech zostanie sekretem do momentu premiery. Jest taka tradycja, że aktor nie powinien pokazywać się publicznie w kostiumie przed premierą… Mieliśmy sztukę, która nazywała się „Pół żartem, pół sercem”, gdzie przebierałem się  w kostium kobiety. Jeden z pracowników chciał nam zrobić zdjęcia, ale ja powiedziałem stanowczo: „Nie! Nie zdradzaj tajemnicy!”. Przychodzisz do teatru, widzisz faceta przebranego w sukienkę i jest szał! Wszyscy wiedzą, że w sztuce występują aktorzy, którzy się przebierają za kobiety, a mimo to są zaskoczeni, bo do końca nie wiedzieli, czego się mogą spodziewać.

Słyszałam, że w spektaklu ma zostać wykorzystana niekonwencjonalna reżyseria, czyli praca zbiorowa zamiast jednej osoby głównodowodzącej. Czy Panowie pracowali już w takim systemie? Czy on się sprawdzi?

TL: W tym składzie jeszcze nie próbowaliśmy tego rozwiązania. Trudno o demokrację w teatrze, ponieważ któryś głos musi być tym decydujący. Ponieważ nasz Dyrektor zgodził się wziąć nad tym przedsięwzięciem opiekę artystyczną, to my będziemy proponować, a on zatwierdzać i robić korekty. Kiedy na scenie są cztery osoby, każdy ma swoje pomysły i interpretacje, dlatego potrzeba kogoś, kto ogląda z boku i wybiera najlepszą wersję; reżyser w Teatrze jest jednak potrzebny. Dlatego pracujemy pod czujnym okiem i opieką artystyczną naszego dyrektora, Witolda Mazurkiewicza, który jest organem decyzyjnym tej sztuki.

Czy Panowie mogliby powiedzieć coś o postaciach, które grali w spektaklach Teatru Polskiego? Jakaś ulubiona? Która najbardziej zapadła Panom w pamięć?

GS: Ja od trzydziestu pięciu lat gromadzę postacie i wszystkie są moimi ulubionymi… Co graliśmy w niedzielę?

AM: Przy początkowych przygotowaniach do roli często mylimy swoje postacie, nie wiemy dokładnie jak chcemy je ukierunkować. Dopiero z czasem dojrzewają w nas i nabywamy swojego rodzaju tożsamości z nimi.

Czyli istnieje w tym wszystkim problem z tożsamością?

TL: ...połączony z kryzysem wieku średniego. A tak na serio to myślę, że każdy z nas na jakimś etapie kariery posiada postacie bliższe i dalsze sercu. W dużej mierze zależy to od tego, ile kosztuje mnie praca nad rolą. Nie mogę porównać mojej głównej roli w „Zorbie” do roli w „Zemście”, gdzie miałem do powiedzenia jedno zdanie. Dla mnie ważne były role Zorby, Majora Kiereńskiego w „Miłości w Königshütte” czy Andrzeja Prozorowa w „Trzech siostrach”. Każda z tych ról jest na innym poziomie trudności. Co do roli Zorby – jestem, podobnie jak Adam, absolwentem wydziału wokalno-aktorskiego Akademii Muzycznej w Katowicach, w związku z czym role w sztukach muzycznych są dla mnie czym innym, niż dla kolegów, którzy z muzyką mieli mniej wspólnego. Nie chodzi o to, że wymagają one od nas mniej wysiłku, bo tak nie jest, ale sposób przygotowania się do roli jest inny. Natomiast dużo więcej mnie kosztowało przełamanie moich barier aktorskich na początku mojej ścieżki aktorskiej.

Na zakończenie chciałam poprosić Panów o zachęcenie Czytelników do przyjścia na sztukę.

TL: To zawsze jest najtrudniejsze… Dlaczego warto przyjść na sztukę? Powodów jest przecież tak wiele... trudno wybrać jeden.

GS: Jeżeli bawiliście się dobrze na „Mayday'u”, „Szalonych nożyczkach”, „Kogucie w rosole”, „Boeingu”, to gwarantujemy, że podobnie będzie na „Z Twoją córką? Nigdy!” Obiecujemy.

TL: Mamy dużą wiarę w to, że ta sztuka będzie miała duże powodzenie.

W takim razie trzymam kciuki!

TL: Nie dziękujemy, żeby nie zapeszyć.

Utworzono: 20.06.2016 - 17:32